Oj
tu mamy kłaków, tumanów z grzbietów, znad zadów
zza ucha wydrapanych pchlich
darmozjadów
już psy bieżą w żupanach, bo
kontuszy nie chcą
gdyż każdy szew skruszą tuszą bujną
swą z resztą
jest suk ruch niewyspanych, odzianych w
sukmany
kundel z kundlem karmą się dzieli,
jeden z drugim skumany
swąd z kuf, jęzorem nos, nakryty stół
półmisków
pełni po żerze, raz po raz podołki
obmyją w ścisku
kulturze łeb ścięli, sprawa
przegrana
bezwstydnie ktoś stawia na środku
kasztana
od mis nie chce wstać, do końca się
nie ruszy
sarmacka psia brać, uszy stawia, fuka,
sierść stroszy
runąwszy na kojec, zanim zmruży oczy
finalnym grande fetorem, zacny obyczaj
patroszy
...
życząc dobrej nocy.
Tapczan 1966